Założyciel i administrator społeczności sieciowej nauczycieli i edukatorów – Superbelfrzy RP.

Jacek Ścibor, jak o sobie mówi :„wykształcony nauczanek, realnie – informatyk szkolny, entuzjasta wykorzystania technologii komputerowych na lekcjach, propagator idei dzielenia się wiedzą i umiejętnościami metodycznymi na konferencjach, zjazdach, zlotach, szkoleniach i kursach, autor i współautor publikacji edukacyjnych oraz współtwórca merytoryczny e-wydarzeń” .

Aby powstał inspirujący wywiad potrzebna jest współpraca z inspirującą osobą, chęci z obu stron, możliwość twórczego dialogu i otwartość. Tak dzieją się cuda i powstają ciekawe projekty! 

Pana Jacka miałam okazję poznać podczas wirtualnego śledzenia Konferencji Edukacyjnej EDU MOC ONLINE, gdzie z przyjemnością słuchałam prowadzonych przez niego prelekcji, z których zawsze płynie morał.

Mam również nadzieję, że kiedyś poznamy się osobiście.

Zapraszam do kreatywnego Świata nowoczesnych technologii Jacka Ścibora! 

Agnieszka: Moje pierwsze pytanie dotyczy będzie Pana działań online, ale również offline, skąd pomysł na aktywne działania w grupie eduzmieniaczy Superbelfrzy RP i co zmieniły w Pana życiu?

Jacek: Pomysł urodził się z chęci ogarnięcia internetu pod względem treści edukacyjnych, które mnie żywo interesują. Po 15 latach pracy na Uniwersytecie w Białymstoku byłem przyzwyczajony do szukania, analizowania, zestawiania i interpretowania działań w interesujących mnie obszarach – konkretnie wykorzystania TiK na lekcjach.

Samemu nie da się tego ogarnąć, ale jeśli zaufa się nauczycielom, którzy z definicji są osobami zaufania publicznego, umówi się z nimi, żeby nie dublować znalezisk wydłubanych z dna „morza spraw nieważnych” jak czasem mówię o zasobach Sieci, a przy każdym linku rekomendują swoim wpisem owo znalezisko – mamy przepis na Superbelfrów RP.

Superbelfrzy to grupa z założenia wirtualna, modelowi przedstawiciele konektywizmu. Nie wytrzymaliśmy jednak długo – po niecałych dwóch latach od założenia grupy w 2011 roku spotkaliśmy się pierwszy raz w Łodzi. Na żywo!

Takie spotkania organizujemy odtąd corocznie i nazywamy Qńwentami. Ludzie, których poznałem w Sieci, zostali moimi najbliższymi edukacyjnymi przyjaciółmi. Znamy siebie jednak nie tylko od strony zawodowej, ale i prywatnej. Z naciskiem na prywatną!

Ta grupa dała mi pewność i oparcie w moich zawodowych poczynaniach, wsparcie w działaniach i metodach nauczania, mnóstwo rad i niebanalnych rozwiązań edu-problemów.

Do dziś to moja najważniejsza grupa wsparcia we wszystkich dziedzinach życia. Ile razem przeżyliśmy przygód, wygłosiliśmy mów, przeżyliśmy konferencji, przeprowadzili rozmów, przetańczyli nocy i przełazili uliczek – nie zliczę. To w końcu ponad 8 lat ciągłego wrzenia! 

Agnieszka:Słynie Pan z bardzo charyzmatycznych wystąpień dotyczących edukacji, nauczania oraz szkoły, skąd czerpie Pan inspiracje do kreatywnych metafor i sformułowań, które w niezwykle trafny sposób Pan stosuję podczas wystąpień i prelekcji?

Jacek: To wszystko rodzi się gdzieś na kilka dni przed wystąpieniem. Nie miałem nigdy dwóch takich samych prelekcji, bo nie mam do nich scenariuszy, a listy slajdów nie rozrastają się do następnego wystąpienia. Tworzę nowe.

Zawsze staram się, by odbiorcy czegoś się przy okazji nauczyli: a to o najważniejszym zdjęciu teleskopu Hubble`a, a to o kolejach i typach torów czy nowych aplikacjach, z których właśnie korzystam prowadząc wykład.

Oczywiście koniec musi być śmieszny – bo świat edukacji w swojej absurdalności jest prześmieszny. I właśnie ze świata edukacji biorę większość zdarzeń, które potem na swój sposób opowiadam.

Agnieszka: Czy jest Pan szczęśliwy, co daje Panu poczucie szczęścia zawodowo i prywatnie?

Jacek: Po strajku nauczycieli w kwietniu 2019 raczej nie wiążę pojęcia szczęścia z życiem zawodowym, choć kiedyś wydawało mi się to niemożliwe. Jak się okazało to tylko praca, słabo opłacana, niedoceniana, będąca przedmiotem drwin i poniżających działań wszystkich pryncypałów edukacji począwszy od dyrektorów szkół, kuratorów oświaty, poprzez MENistrę, skończywszy na Premierze.

Wyświechtane zwroty o wadze edukacji, o sercu jakie w jej utrzymanie wkładają wszyscy urzędnicy partyjni od lewa do prawa kolejnych rządów już mnie nie zachwycają – raczej podnoszą ciśnienie.

Jedyne zawodowe szczęście jakie odczuwam w pracy w szkole znajduje się w mojej klasie. To dzieciaki.

No i prywatnie też: córka po 5 latach pobytu w Londynie stała się obywatelką świata, a syn właśnie przebrnął przez 4 klasę po idylli w I-III. Prywatnie poczucie szczęścia dają mi rodzina i dzieci – tyle że moje.

Agnieszka: Jest Pan doświadczonym nauczycielem, człowiekiem sukcesu, jaką radę dałby Pan młodym nauczycielom, którzy zaczynają dopiero swoją przygodę edukacyjną?

Jacek: Człowiek sukcesu – to brzmi! Faktycznie, w 2018 roku zostałem Przyjacielem Szkoły, a tytuł przyznała mi kapituła Nauczycieli Roku. Chyba nic ważniejszego w mojej karierze się już nie wydarzy, bowiem uhonorowali mnie praktycy z krwi i kości, ludzie codziennie pracujący przy tablicy, a nie urzędnicy oświatowi czy partyjni. Nie masz dla belfra większego zaszczytu!

Co do rady dla młodych nauczycieli – jeśli tacy jeszcze się zdarzają muszą należeć do jednej z dwóch grup: desperatów lub pasjonatów.

Dla desperatów mam radę: wiadomo, że poszliście do tego zawodu z braku laku, ale porzućcie orkę na ugorze i zostańcie urzędnikami oświatowymi – to jedyna droga do pieniędzy w tym zawodzie i jakiegoś, branżowego choćby, szacunku.

Dla pasjonatów – uczcie się od najlepszych majstrów w branży i nie zwracajcie uwagi na bagaż niesiony ze studiów: raczej do niczego się nie przyda.

Mamy XXI wiek, a nauczyciele kształceni są nadal w mentalności XIX wiecznej. Jedynym miejscem nowoczesnym w szkole jest nowoczesny nauczyciel. Jest ich niewielu, więc uczcie się od tych, którzy są.

Jak się już nauczycie – zakładajcie własne szkoły i uczcie po swojemu, bo coraz bardziej represyjny i nakazowy system niedługo was zje. Nie być zjedzonym – to dziś sztuka!

 

Agnieszka: Chciałabym zapytać o pytanie czy humor w edukacji jest potrzebny i dlaczego?

 

Jacek: Humor to cecha ludzi inteligentnych. W zasadzie wszyscy go mają. Mnie najbardziej pasuje powściągliwy angielski -jestem fanem Monty Pythona.

Edukacja bez humoru nie istniałaby – w końcu dzieci ciągle się śmieją, bo wszystko je śmieszy.

Na powagę będą jeszcze miały czas – więc i nauczyciele muszą umieć operować humorem jako narzędziem dydaktycznym.

To potężna broń przeciw edu-nudzie i powtarzalności słupków na matmie, to nadzieja na szkołę inteligentną i rozwijającą uczniowskie talenty w najciekawszy sposób. Najciekawszy dla każdego – i ucznia i rodzica i nauczyciela.

Agnieszka: Martin Selingman powiedział, że „kluczem do sukcesu jest wykorzystanie własnych mocnych stron, a nie korygowanie wad.” W jaki sposób wykorzystuje Pan swoje mocne strony na co dzień?

Jacek: Mocne strony…. Hmm… Erudycję? Cały dzień mówię (w domu często milczę), więc w pracy na pewno jestem erudytą. Oratorskie?

Tak, potrafię opowiedzieć dramat zagubionego w sieci bitu, by dzieci słuchały z otwartymi buziami.

Wydaje mi się, że moją mocną stroną jest również tolerancja światopoglądowa i brak ograniczeń wynikający ze ślepego wyznawania jakiejś religii.

Może też dość rozległa wiedza i umiejętność odwoływania się do innych nauk na swoim przedmiocie, a uczę informatyki. Żeby ten stan utrzymać bardzo dużo czytam – głównie w Sieci, rozmawiam ze znajomymi nauczycielami z Superbelfrów, spierając się czasami i pozostając w piękności różnych zdań.

Agnieszka: Często odnosi się Pan w swoich wypowiedziach do wykorzystania nowoczesnych technologii w szkole, świadczą o tym również zakładki na blogu superbelfrzy.edu.pl np. edu-granie, robotyka, Linux i WiOO, gdzie podejmowana jest bardzo szeroko tematyka TIK. Czy to wymóg współczesności, dlaczego jest to tak istotna sprawa w szkole?

Jacek: Szkoła to twór społeczny powołany do tego, żeby uczniów do niej chodzących przygotować do życia, czego nie mogą zrobić rodzice, bo pracują, nie umieją lub nie są w stanie z innych powodów.

Ktoś kiedyś wymyślił więc instytucję, która w jakimś zakresie zrobi to za nich. Problem w tym, że ten zakres w szkole jest coraz większy, wymuszany przez coraz dłuższą aktywność zawodową rodziców. Już dziś dziecko dziennie przebywa dłużej w szkole z nauczycielkami niż z własną rodziną.

W tym czasie uczy się nie tylko zachowań społecznych, nawiązywania relacji, ustala miejsce w grupie, ale również korzystania z mediów. I oczywiście urządzeń do ich konsumpcji.

Tu widzę właśnie miejsce szkoły – pokazywanie, że przekazy medialne można tworzyć, współtworzyć a nie tylko konsumować. Komputer nie jest narzędziem do grania, ale przede wszystkim do tworzenia i współtworzenia: tekstów, obrazów, dźwięków, filmów, przestrzeni.

Tworzenia poprzez programowanie. Tworzenia we współpracy z innymi użytkownikami sieci – bez granic językowych, kulturowych i czasowych. To moim zdaniem najważniejsze dziś zadania szkoły wynikające wprost z rewolucji technologicznej jakiej  dokonał pierwszy mail…

Agnieszka: Przyjaźń, relacje, współpraca co to dla Pana osobiście oznacza?

Jacek: Przed wszystkim zaufanie. W każdej dziedzinie. Nie bezgraniczne, bo to już prawie miłość, ale pewne i stałe.

Współpracuję i nawiązuję relacje, w tym przyjaźni, z ludźmi którym ufam. Bez zaufania wynikającego niekoniecznie z bezpośredniego poznania nie ma relacji.

Ufam wszystkim nauczycielom w grupie Superbelfrów – wiem, że na nich zawsze można liczyć. A wiem stąd, że wielokrotnie pomagaliśmy sobie wzajemnie w tej sieciowej społeczności – a pomoc była całkiem realna.

Agnieszka: Jaką lekcję zapamiętał Pan najbardziej z okresu, kiedy był Pan uczniem i dlaczego? Pytam o doświadczenie edukacyjne, które pozostało z Panem przez całe życie?

Jacek: Opowiadałem już kiedyś: fizykę w VI klasie z dyrektorem. Mając z nami lekcję kopnął piłkę w sali fizycznej ze ścianą szklanych gablot. Zbił szybę – klasa struchlała.

Bez mrugnięcia okiem kolorową kredą rozrysował wektory sił działające na piłkę pokazując, jak wygląda fizyka doświadczalna. Nikt nie żałował szyby, natomiast wszyscy zastanawiali się jak rozrysować wektory piłki działającej na szybę… no i dlaczego tak dziwnie pękła, rozsypując się w kawałki.

Stąd wyszło potem przyspieszenie, pęd, naprężenia wewnętrzne i sto innych opowieści na fizyce – z tej jednej lekcji! Dziś wydaje mi się, że mój mózg z wiekiem ubarwia to wydarzenie – jednak jest ono faktem!

Agnieszka: Przełomowy moment w Pana życiu, kiedy powiedział Pan tak teraz jest ten czas na edu- zmiany, kiedy to było i w jakich okolicznościach?

Jacek: Edu-zmiana… Chciałem być aktorem, ale nie dostałem się, jak setki innych, do Akademii Teatralnej. Albo wojsko ludowe, albo dowolne inne studia – wybrałem pedagogikę, bo były fajne dziewczyny. 

I na pierwszym roku okazało się, że będę aktorem! Codziennie! Jak tylko staję przed klasą muszę odegrać sztukę tak, żeby ich wciągnąć w narrację, namówić do współpracy, twórczości, zachwytu nad możliwościami. Sprawcą tej pewności i dumy z obranej całkiem przypadkowo drogi był prof. Jerzy Niemiec – dla mnie niedościgniony Dydaktyk.

 Agnieszka:Uczeń, w jaki sposób w jaki sposób budować szkołę sukcesu ucznia? Predyspozycje+ talenty + kompetencje+ inteligencja emocjonalna, czy ten zestaw unikatowych diamentów wystarczy? Co jeszcze? I dlaczego?

Szkołę sukcesu ucznia budować powinni głównie uczniowie. Coraz mniej w nich jednak cierpliwości, terminowości, chęci do mozolnej pracy czy jasności celu.

Skąd uczeń ma dziś wiedzieć kim będzie, albo do czego dąży, jeśli w roku powstają setki nowych zawodów, wymagających kompetencji nabywanych w trakcie ich uprawiania, których w szkole nikt nie uczy?

Wydaje się więc, że zestaw podstawowych umiejętności, związanych pasją i chęcią poznawczą to fundament od zawsze.

Inteligencja emocjonalna – tak.

Dziś ważne jest jeszcze obycie w gąszczu nowych technologii i umiejętność interpretacji mediów – odróżnienie prawdy od kłamstwa jest chyba główną, coraz trudniejszą do wyuczenia umiejętnością.

W polskiej szkole piętą achillesową jest współpraca – właśnie gaśnie gwiazda Gimnazjum, które tę umiejętność najlepiej ćwiczyło.

Agnieszka: Była sobie raz Edukacja. Ciężkie życie miała, codziennie oddzielać musiała ziarnka maku od ziaren grochu. Było to zadanie trudne i mozolne, a efekty tej pracy były prawie niezauważalne, chociaż znaczące.

Dwie zazdrosne siostry i macocha ciągle dokuczały i poniżały Edukację, nie rozumiejąc ważności jej pracy i nie doceniając wkładanego wysiłku.

Co można zrobić, żeby Edukacja, wiedza, nauczyciele, szkoła była w Polsce szanowana? Pytam tu szeroko o prestiż zawodu nauczyciela, polskie szkoły i  jakość nauczania?

Jacek: Uczyć. Uczyć mądrych ludzi. Mimo wszystko.

Agnieszka: Chciałbym się odnieść do wydarzeń z ostatniego miesiąca, czy pana zdaniem polska szkoła znajduje się w kryzysie? Jaki jest powód fiaska rozmów z rządem? Jak rozwiązać supeł w którym zapętliła się polska szkoła?

Jacek: W kryzysie znajduje się nie tylko polska szkoła, ale instytucja szkoły w ogóle i to w całym świecie. Nasze problemy są niczym przy problemach Francuzów czy Amerykanów, więc nie jesteśmy sami.

Rozmów z rządem nie było – był monolog rządu, więc i fiaska rozmów nie było. Farsa edukacyjnego okrągłego stołu, który był kwadratem a właściwie prostokątem (p. Morawiecki) pokazało dosadnie, gdzie jest miejsce fachowców: w robocie.

O edukacji porozmawiają sobie wszyscy inni. Właśnie otrzymaliśmy lekcję, że jeśli coś się jakiejś grupie nie podoba, to w nocy zmienia się prawo, rano to prawo podpisuje Prezydent RP i już nie ma o czym mówić.

Tak właśnie zostały ośmieszone egzaminy państwowe: ósmoklasisty, gimnazjalny i matura. Państwo ośmiesza się samo – a ja to muszę jakoś wytłumaczyć dzieciom. Nie potrafię i nie chcę. Niech zrobią to rodzice.

I tego wszystkiego życzę polskiej edukacji, polskiej szkole, a Panu oraz wszystkim nauczycielom, dyrektorom  spokoju, cierpliwości i siły, żeby codziennie oddzielać mozolnie ziarnka nie tracąc przy tym poczucia sensu i motywacji!

Dziękuję!

Co sądzicie? Macie pytania? Zaskoczeni? Piszcie proszę pod postem oraz w panelu kontaktowym!