W przededniu Dnia Edukacji Narodowej pochylam się nad polską szkołą.

I chociaż nie lubię pisać o problemach, dokonuję diagnozy edukacji.

Jest jednak prosty sposób na jej uzdrowienie. 

Ken Robinson mówi o tak zwanej „oddolnej rewolucji”.

Szkoła dialogu, budujmy na co dzień szkołę dialogu.

Kilka refleksji na temat edukacji w Polsce oraz funkcjonowania szkoły. Dlaczego uczniowie niechętnie chodzą do szkoły, dlaczego edukacja jest nudna?

Czy warto prać publicznie edukacyjne brudy?

Kolejne doniesienia o strajku nauczycieli w Polsce są krzykiem rozpaczy, który w cudowny sposób chciałby wpłynąć na rząd oraz społeczeństwo. Ubolewam nad tym, że zawód nauczyciela jest przedmiotem drwiny. Skąd takie przeświadczenie? Jak to się stało, że tak zacna, sławiona na kartach historii Polski profesja jest w kryzysie. 

Choroba, na którą cierpi polska oświata objawia się wieloma dolegliwościami. Z jednej strony niski status społeczny nauczycieli, ponoć definiowany przez niewystarczające zarobki, z drugiej strony kulejący system. Jednak najistotniejszym objawem jest oddolny marazm i stanie w miejscu wielu szkół.

Czy istnieje zatem sposób aby uzdrowić szkoły w Polsce?

Znajdą się i tacy, którzy bez wahania stwierdzą  „edukacja nie jest chora”.  To łatwy i prosty świat standardów edukacyjnych, utrwalonych latami schematów, które w prosty i przyjemny sposób kształtują 45 minutowe jednakowo skrojone lekcje dla takich samych uczniów w klasie.

Dwa dodać dwa to przecież cztery i inaczej być nie może.

Czy szkołę zatem leczyć?

Porozmawiajmy o problemach i bolączkach polskiego systemu edukacji. Znajomość dolegliwości być może zbliży nas do postawienia diagnozy, a stąd już kilka kroków do rehabilitacji, leczenie i pełnego powrotu do zdrowia.

Pracowałam w wielu szkołach na różnych etapach edukacyjny z dziećmi i młodzieżą w różnym wieku. Wszystkie były podobne w swoich metodach wychowawczych i poglądach nauczycieli. Kiedy pochylam się nad kolejnymi pokoleniami uczniów przybywających co roku do klasy szkolnej coraz trudniej było mi odszyfrować ich marzenia, pasje, zainteresowania. Nie potrafiła też tego młodzież w ósmej klasie.

Czy w szkole panuje tak zwana „niema edukacja”?

Wszystkie nakazy, zakazy i znaki stop, które stawia szkoła na drodze rozwoju ucznia powodują w nim zanik pragnień, aspiracji, zanik chęci do nauki. 

Cisza i benedyktyńska praca bez refleksji nad tym co robimy i dlaczego to najczyściejszej atmosfera polskiej szkoły. Nauka bez słów. Klasa w której jest cisza i porządek jest powodem do pochwały zarówna nauczyciela jak i uczniów. 

Czasem wprowadzam do swoich lekcji trochę chaosu i zamieszania, lubię też nieprzewidziane aktywności uczniowskie, wykorzystuję ich pomysły, proszę o opuszczenie ławek. Czy jestem zatem wystarczająco dobrym nauczycielem?

Bezwzględna dyscyplina panująca w szkole i promowana przez nauczycieli zmusza do zadania pytania, czy szkoła ma coś wspólnego z wojskiem?

Niestety co roku trafiają do niej rekruci, a kadra oschłych, surowych  i zimnych nauczycieli doprowadza ich do porządku w pierwszym miesiącu nauki szkolnej. Strach odpytywanie, zaplanowana podręcznikowa lekcja, i drżące pytanie „Czy mogę do łazienki”? 

Szkoła zna wiele skutecznych sposobów na wychowanie buntowniczych uczniów, którzy wagarują i się nie uczą. Trzy jedynki, brak możliwości dopuszczenia do egzaminu poprawkowego i z głowy. W taki sposób szkoła zmusza do pokory.

Dyskwalifikacja w polskiej szkole odbywa się wciąż i jeszcze, pomimo wielu pięknych wzorów edukacyjnych XXI wieku. Nie znasz wzoru tłuszczów, glukozy, w takim razie nic nie znaczysz. Uświadamianie uczniom czego nie potrafią to częsta praktyka edukacyjna.

Jakie emocje towarzyszą uczniom na lekcji? Zazwyczaj strach, który przybiera różne odcienie panika, zakłopotanie, wstyd. Czego boją się zatem uczniowie? Niewiedzy? Nieprawda chyba raczej upokorzenia na tle klasy. Presję na podopiecznych, wywiera nie tylko nauczyciel, ale przede wszystkim szkoła.

Szkoła strachu.

Uczniowie zawsze się boją. Boi się również nauczyciel. Hospitacja, a właściwie obserwacja to niszczyciel pozytywnych emocji przynajmniej w swoich założeniach i w podejściu do sprawy dyrektora. Tak samo czują się uczniowie.  Na lekcjach nie można oddychać ruszać się, a co dopiero rozmawiać, wypowiadać swoje zdanie, żyć. W klasie szkolnej, w której panuje letar, zimowy sen podczas, którego zdarta płyta co roku powtarza te same zdania, przekazując te same treści podstawy programowej, trudno o aktywność, zaangażowanie, czy motywację. Gdzie są uczniowie, aktywni współuczestnicy procesu edukacyjnego?

Jaki jest zatem układ między belfrem i uczniem. Wygodny. Taki, który nie wymaga nic oprócz bycia na lekcji.

Wiara w lepszą szkołę.

Między nauczycielami  uczniami istnieje emocjonalna i intelektualna więź, to gwarancja sukcesu oraz roli przewodnika po nieodgadnionym świecie wiedzy. Problem w tym, że nikt nie zauważa obecności nauczyciela na lekcji, nie jest zainteresowany tym co ma do przekazania.

Klasa szkolna to społeczność uczniowska składająca się zazwyczaj z liczby wieszczej od 20 indywidualności uczniowskich, różnych pod

względem charakteru, predyspozycji, talentów, zainteresowań.

Wierzę w szkołę promującą indywidualność każdego ucznia. Nie da się przecież kształcić dzieci według jednego ogólnie przyjętego schematu, jednej podstawy programowej, jednego programu nauczania. Nie da się oczekiwać tych samych efektów kształcenia u wszystkich uczniów w szkole.

Dialog, porozumienie między nauczycielami, uczniami i rodzicami to łącząca edukacyjna droga do prawdziwej aktywnej edukacji.

Piszemy konspekty, plany kształcenia, programy nauczania, wychowawcze, profilaktyczne, harmonogramy.

Regulaminy dzieła rady pedagogicznej wypracowane w pocie czoła zasady współżycia w szkole.

Działań brak.

Szkoła moich marzeń to dialog. Prawdziwy dialog z drugim człowiekiem każdego dnia.

Wszyscy mamy wewnętrzna potrzebę zmaterializowania naszych musi, uczuć, pragnień, po prostu potrzebę wypowiedzenia się.

Bo najważniejszy jest człowiek.