Czy wiecie ile słów jest we wszystkich językach świata?

Aby odpowiedzieć na to z pozoru proste pytanie, należy najpierw znaleźć odpowiedź na pytanie, ile jest w ogóle języków na świecie, potem sprawdzić zasób słów w każdym z nich, dodać i gotowe.

Z matematycznego punktu widzenia banalnie prosty rachunek na dodawanie.

Problem w tym, że nikt tak naprawdę nie wie dokładnie, ile jest języków na świecie. Na kontynencie europejskim wyróżnia się ich około 230, ale już azjatycki ląd oscyluje wokół 2 000 języków.

Według instytutu Global Language Monitor język angielski liczy przynajmniej 1 041 000. Dużo prawda?

Ile słów liczy zatem język polski? Wielki słownik ortograficzny PWN zawiera około 140 tysięcy haseł.

Liczby są imponujące, niestety statystki mierzące ilość i jakość naszego słownictwa przytłaczają. Szara rzeczywistość obecna jest w naszych wypowiedziach na co dzień, wypracowaniach szkolnych, a co gorsza w egzaminach zewnętrznych, gdzie piękno i różnorodność języka ojczystego sprowadzona zostaje jedynie do 250 słów, często nic nie znaczącej paplaniny i w dodatku nie na temat.

Smutne stwierdzenie i jednocześnie skłaniające do refleksji obserwacje.

Czy w pełni wykorzystujemy stworzony w trakcie rozwoju języka potencjał ojczystego języka?

O potędze i sile słownego przekazu świadczą wyrażenia i związki frazeologiczne istniejące w matni słów języka polskiego.

„Nie rzucaj słów na wiatr”

„Daję słowo”

„Słowo prawdy”

„Słowa więzną komuś w gardle”.

Wszystkie te zwroty świadczą o wielkim znaczeniu banalnego na pozór słowa. Słowo jest prawdą, emocją, honorem oraz obietnicą. Słowa pomagają pokonać strach, ocierają łzy, tłumaczą niezrozumiałe zawiłości, są nadzieją, tolerują, akceptują.

 Słowa leczą.

Jest wiele z punktu widzenia medycznego niewytłumaczalnych cudownych uzdrowień, które dzieją się dzięki zbawiennej mocy słów.

Wyrażanie zmartwienia, radości, nadziei, wyznania miłosne, opisy pogody, krajobrazu za oknem, rozwiązywanie problemów to sprawa  celowej komunikacji międzyludzkiej, która odbywa się za pomocą słów.

Słowa słyszą, widzą, czują, dotykają i pachną. Słowa są ukojeniem dla obolałego serca, zaszczepiają odwagę. Za pomocą słów mówimy, piszemy, rozumiemy. To z kolei gwarantuje nam wyrażanie emocji, opowiadanie, poprawne budowanie opisów, budowę narracji, a przede wszystkim dialogów. Dzięki językowi możliwe jest tworzenie poezji, wielorakiej narracji oraz dramy.

Współcześnie tworzymy posty, piszemy email-e,  odpowiadamy na SMS-y.

 To wszystko komunikacja- podstawa egzystencji ludzkiej na ziemi.

Często denerwuję się czytając Facebook- owe posty i wiadomości, ponieważ każdy przekaz jest „niewiarygodny, niesamowity lub magiczny”.

No cóż nasze przekazy są pełne nadużywanych, pustych, wciąż powtarzanych słów, które nie niosą ze sobą żadnej prawdziwej treści”.

Wiele osób narzeka również na coraz bardziej obecne przekleństwa. Jesteśmy mistrzami w ich produkowaniu. Możemy się pochwalić dość znaczną liczbą wulgaryzmów rodzimych, ale również tych zapożyczonych, których używamy w codziennych konwersacjach, jak swoich własnych.

„Brzydkie określenia” używamy zazwyczaj, aby dodać emocjonalnego zabarwienia dla wypowiedzi, zapominając o tym, że często już sam kontekst kierowanego komunikatu jest emocjonalnie nacechowany.

Najbardziej przykry zdaje się być fakt używania przekleństw w obecności dzieci. Przenoszą one nasze zachowania językowe do szkoły i rozprzestrzeniają wśród rówieśników.

Łatwo jest się domyśleć jakich słów użyjemy podczas nieprzewidzianej stłuczki samochodowej,  porwanej gazety lub pisma, które było ważne, na trybunach sportowych, albo coraz częściej na internetowych forach i postach.

Przyzwyczailiśmy się do takiej komunikacji, nie robi na nas wrażenia. Mało tego, ten, kto nie przeklina uważany jest za „sztywniaka” i często nie pasuje do towarzystwa.

Dziennik „New York Times” pisał kiedyś o używaniu słowa na „k…”, nie jako przekleństwa, ale jako przecinka. Zmuszające do refleksji? Prawda?

Nie twierdzę, że należy zakazać używania przekleństw. To byłaby przesada, ale zdrowa refleksja nad tym gdzie i po co ich używać nie zaszkodzi. To siła sprawcza i jednocześnie gwarancja, że słowa będą używane ze świadomością i większą rozwagą.

To one są początkiem i końcem zasobów mentalnych każdego człowieka.

SŁOWA WYCHOWUJĄ

Wychowujemy przykładem i słowem, kierowanym do naszych dzieci. Niektóre nasze zdania będą cytowały do końca swojego życia.

Pamiętam, kiedy moja babcia po pierwszym prawdziwym rozczarowaniu miłosnym powiedziała do do mnie: „Jeśli ktoś komuś jest pisany, to prędzej, czy później się spotka”. Te słowa to mój talizman na z którym idę przez świat.

Słowa budują osobowość młodego człowieka. Proste i prawdziwe, pozytywne przekazy wychowują dziecko, podobnie jak dobry przykład rodzica, nauczyciela, opiekuna.

Odpowiednie komunikaty, kierowane do naszego dziecka stają się jego kompanem w podróży życia.

Nigdy nie lekceważmy słów, które kieruje do nas nasza pociecha i pamiętajmy o odpowiednich komunikatach- „Słowach z mocą”.

Moc słowa polega na budowie osobowości, wydobywaniu talentów i ukrytych potencjałów młodego człowieka, pozytywnych wzmocnieniach, rzeczowym i obiektywnym przedstawieniu sytuacji.

Najdoskonalsze zdania rodzica, opiekuna, nauczyciela kierowane do dziecka pomagają wydobyć mu skondensowaną esencję samego siebie.

Przesyłajmy dziecku dobre wiadomości.

Niech przynoszą one pociechę i radość, zamiast ranić i wywoływać burzę. Słowa to potężna broń wychowawcza w rękach dorosłych. Od siły komunikatu wzrastamy lub malejemy.

Każde dziecko przeżywa zły komunikat kierowany do niego. Kryje go głęboko pod skórą, często zataja przed światem i celowo ukrywa. Jego destrukcyjna siła wypływa dopiero po latach, wpływając na relacje partnerskie i zawodowe.

Pamiętajmy o tym jako rodzice, że moc drzemie w każdym, ze słów, kierowanych do naszych dzieci. 

To ona decyduje o rozpiętości skrzydeł naszej pociechy w przyszłości.